Drewniany XVII wieczny
Kościółek p.w. św. Marcina
- żołnierza , dobroczyńcy i biskupa,
w Starej Wiśniewce
Historia
Różne przekazy mówią o istnieniu dawniej innego kościoła lub kaplicy w miejscu obecnego. Jednak zapisy są różne i sprzeczne. n.p. z opisów kościołów dekanatu złotowskiego „Pierwsza kaplica w Starej Wiśniewce zbudowana była pw. św. Anny, lecz nie są znane jej dzieje, kiedy i przez kogo została zbudowana i kiedy uległa zniszczeniu”. (?) inny zapis ze Słownika Geograficznego Królestwa Polskiego i innych Krajów Słowiańskich, z 1893 roku, „wizytacja z 1695 r. głosi „Kościół niedawno się spalił, lecz na jego miejscu stał już nowy drewniany”.
Remont i prace konserwatorskie obecnie prowadzone odsłaniając zakrytą konstrukcję ścian nasuwają nowe wnioski co do historii naszego kościoła. Wygląda na to że prezbiterium zbudowane inną techniką jest starsze i mogło pierwotnie być kaplicą przeniesioną być może z Potulic. – Przekaz ustny mówi o jakichś przenosinach stamtąd. Nawa natomiast w takim sposobie myślenia była dobudowywana B.S.
Oficjalnie przyjęta wersja głosi że
„został zbudowany w 1647 roku”
Było to za panowania króla Jana Kazimierza kiedy właścicielem Wiśniewki był Andrzej Karol Grudziński wojewoda poznański, dziedzic Złotowa i okolic. Belka kładziona na belkę chłopską słowiańską techniką zrębową, i przysłupową, chłopskimi rękami mieszkańców Łąk, Potulic, Proch i Wiśniewki. Kłody dorodnych drzew przywożono wołami z potulickich lasów, gdzie do dziś pozyskuje się najlepszej jakości drewno budowlane. Wyposażenie wnętrza fundował wyżej wymieniony feudalny właściciel wiosek a w późniejszym czasie jego następcy. Większość wyposażenia naszego kościółka została najprawdopodobniej przywieziona z Gdańska i Kaszub. Jeden z ołtarzy ma wyraźne cechy ludowego renesansu w stylu kaszubskim. W Gdańsku istniały liczne wysoko wyspecjalizowane warsztaty rzemiosła artystycznego a ożywione kontakty handlowe obszaru Krajny z tym miastem są w zapisach historycznych jak w przekazach ustnych często wymieniane. Sołtys Wiśniewki raz w roku musiał dawać dworowi podwodę do Gdańska. Szeroko rozpowszechniona hodowla owiec zmuszała szukania opłacalnego rynku zbytu którym zawsze był chłonny i słynny port nad Bałtykiem. Wielu pociągała do podróży przede także możliwość wymiany towar za towar. Nasze wiśniewskie kościelne dzwony z 1880 roku zostały odlane w Gdańsku.
Możemy mieć przeświadczenie że te wcześniejsze które pochłonęła wojna prusko-francuska w XIX wieku też miały gdańskich odlewników.
Kościółek w Wiśniewce usytuowany jest w centrum wioski na łagodnym wzniesieniu w sąsiedztwie rzeczki Łużanki – Wiśniewskiej Strugi. Otoczony kamiennym murem za który wchodzi się przez ażurową metalową bramę wykonaną współcześnie. Starszy jest o 16 lat od słynnej złotowskiej fary i pamięta czasy z przed „szwedzkiego potopu”. Jest więc wiekopomnym świadkiem tej ziemi – najstarszą budowlą sakralną na ziemi złotowskiej. – Podobnie jak stare chłopskie rody mocno zakorzenione w ojczystej ziemi, jak i ten ponad pięćset letni dąb rozpostarty nad Łużanką. Kościółek nasz przetrwał wiele dziejowych burz i ocalał dzięki szczególnej Opaczności, umacniając rodziny w wierze ojców oraz w woli trwania i budowania. Kiedyś w wierzy kościółka znajdowała się latarenka, która świecąc w mroku mieszkańcom okolicy i podróżującym była znakiem dobrej nadziei. Odpust przypada w 11 listopada szczególnym zrządzeniem w święto odzyskania niepodległości przez naszą Ojczyznę – która nas tu jednak nie od razu objęła. W dzień odpustu często pada pierwszy śnieg, co oznacza że święty Marcin przybywa na białym koniu. Kościółek w nasze wiosce zwanej przez wieki Polską Wiśniewką jednoczył w swej historii całą katolicką społeczność niezależnie od narodowości czy pochodzenia. Kiedy jednak nastąpiły czasy pruskiego zaboru polska społeczność spychana była na margines. Szczególnie dotkliwym i w skutkach tragicznym okazał się czas nazistowski kiedy polskość otwarcie była zwalczana przez nazistów także w kościele.
********
Chociaż w ciągu wieków zmieniał się wygląd naszego kościółka, w wyniku przebudowań pewnych jego elementów, jak również odeskowania elewacji i otynkowania ścian wewnętrznych, jego urok starej drewnianej świątyni pozostaje i trwa. Bogata i ciekawa jest jego historia i historia wioski, jednej z najstarszych na ziemi złotowskiej.
************
Warto w tym miejscu przypomnieć historię wiśniewskich kościelnych dzwonów z czasu pierwszej wojny światowej. Mianowicie: - obok kościółka na obwodzie muru stoi stara drewniana dzwonnica zbudowana z dębowych bali. W czasie I wojny światowej władze pruskie zarekwirowały na cele wojenne wiszące w niej dzwony. Zdjęte i położone obok dzwonnicy czekały na swój smutny los wywózki do pruskich fabryk zbrojeniowych. Jednak stan ten poruszył serca i sumienia kilku chłopskich patriotów z naszej wioski. Zaprzysięgli tajemnicę na śmierć i życie by zdobyć się na odważny czyn. W najbliższą noc po dokonanej decyzji w głębokiej tajemnicy przed kimkolwiek wywieźli i zakopali w polu nasze trzy ocalone w ten sposób dzwony. I tak przetrwały w ziemi przez czas wojny i pierwsze lata powojenne, kiedy rozstrzygała się kwestia granicy między Niemcami a Odrodzoną Polską. W 1924 roku wyczerpał się czas nadziei na powrót do Macierzy i trzeba było znów w tajemnicy, pod osłoną zwrócić świątyni jej dzwony. Zadzwoniły znów niespodziewanie w samo pierwsze święto Wielkanocy wywołując wybuch radości w śród parafian. Ludzie z wioski i okolicy zbiegli się radośnie. Niektórzy płakali inni tańczyli pod naporem emocji. B.S..
....
Wracając do akcji ukrycia…. –Kiedy władze pruskie zorientowały się o zaginięciu dzwonów już młode zboże rosło na polu. Intensywne dochodzenia żandarmów z psami, przeszukania w gospodarstwach i okolicy nie wykryło niczego. Zastraszanie też nie odniosło skutku. Wobec tego cała wieś została ukarana restrykcjami przydziałów różnych reglamentowanych artykułów. To i tak łagodne potraktowanie, bo nie do pomyślenia co działo by się gdyby sprawa wydarzyła się w czasie II wojny światowej.
Otóż w czasie II wojny światowej władze niemieckie dopilnowały że dzwony po zdjęciu zostały natychmiast wywiezione w głąb Niemiec jako rezerwa materiałowa dla fabryk zbrojeniowych. Mieszkańcy Wiśniewki byli przeświadczeni że zostały przetopione na armaty. Jednak po latach okazało się że ocalały i zostały oddane w użytkowanie dwom ewangelickim parafiom. Dzięki staraniom głównie mieszkańca naszej wioski Eugeniusza Drobkiewicza jeden z dzwonów szczęśliwie został nam oddany. Mamy nadzieję że dzięki dalszym staraniom również doczekamy się szczęśliwego powrotu następnego naszego „brata”. B.S.